Dorosłość może mieć wiele z zabawy

Uwielbiam obserwować bawiące się dzieci. Bardzo często zaskakują swoją pomysłowością, kreatywnością. Użyję nawet mocno popularnego ostatnio słowa „innowacyjnością”. Tak, to prawda. Dzieci się nie nudzą. Robiąc jedną rzecz już myślą o kolejnej. Udoskonalają. Wprowadzają nowe elementy do już istniejącej zabawy. Rozkręcają się na dobre, tracąc wielokrotnie poczucie czasu. Robią to w sposób naturalny, niewymuszony. Żyją chwilą, w pełni się jej oddając. Działają. W swoim dziecięcym świecie fantazji i marzeń. W sytuacji niebezpieczeństwa stawiane są przez „starszych” do pionu, musztrowane. Uczą się na błędach lub dalej je popełniają. Można by powiedzieć: takie są prawa i uroki dzieciństwa. Zabawa ma wówczas kluczowe znaczenie.

Znam sporo takich dorosłych, którzy nie opuścili świata beztroskiego dzieciństwa. Żyją w nim permanentnie. Tak jakby byli  na placu zabaw, na którym nie obowiązują praktycznie żadne zasady. Naginają wedle swoich potrzeb wszystko co możliwe, często przekraczając wszelkie możliwe granice. Świadomie ranią, zadając tym samym ból innym, często bliskim im osobom. Zaciągają długi, bezmyślnie, bez szans, na późniejsze ich spłacenie. Przykłady można mnożyć. Sęk w tym, że wcześniej, czy później przychodzą konsekwencje. I wtedy dziecięca zabawa się kończy. Dojrzałość i odpowiedzialność albo raczej ich brak wystawiają rachunki. Oddalenie zranionych bliskich, niestabilność finansowa, niemoc sprawcza, bezsilność  i ogrom żalu.  Wtedy nie wystarczy nadąsać się, tupnąć nóżką, pogrozić palcem, nakrzyczeć, czy rozpłakać z bezsilności.

Co wtedy zrobić? W pierwszej kolejności otrząsnąć się, a potem wziąć w garść. O własnych siłach lub ze wsparciem np. psychologa, terapeuty, coacha. Otworzyć szeroko oczy, cytując Anthonego de Mello „przebudzić się”. Po prostu dorosnąć. Stawić czoło skutkom podjętych działań. Dojrzale i odpowiedzialnie. Przyznać się do błędów. Próbować je naprawić, jeśli oczywiście jest to jeszcze możliwe.

Są wśród nas również tacy, którzy żyją w zasadzie tylko dlatego, że wydaje im się, że muszą, że jakoś to życie trzeba przeżyć. Nie czerpią radości i szczęścia w zasadzie z niczego. Nie mają aspiracji, marzeń, pragnień, planów. Wychodzą z założenia, że nic dobrego ich nie spotka, a jeśli staje się odwrotnie, to traktują to w kategorii przypadku, bądź pomyłki. Wciąż pod prąd, pod górkę powtarzając sobie i innym, że życie to szara i przyziemna rzeczywistość, nie dająca żadnej radości. Zabawa to abstrakcja nie mająca w zasadzie miejsca.

Wydoroślej i baw się dobrze!

Niech czas dzieciństwa będzie dla Ciebie inspiracją do czerpania z życia garściami w dorosłości. Dojrzale i odpowiedzialnie.

Pomoże Ci w tym wewnętrzne dziecko, które masz w sobie. Jest ono bardzo kreatywne, spontaniczne, szalone, spragnione przyjemności, jakie daje życie. To dzięki niemu czujesz kim jesteś i co lubisz robić najbardziej. Jeśli dotychczas nie miałeś, złap z nim kontakt, porozumiewaj się, słuchaj potrzeb. Pozwól czerpać z uroków życia i ogromu szans jakie daje codzienność. Baw się dobrze, akceptując porządek i reguły dorosłego życia.

Tego Ci życzę 🙂

Ps. Wewnętrzne dziecko reprezentuje też wrażliwą część Twojej osobowości powstałą we wczesnej młodości. Często skrywaną przed światem, utożsamianą ze słabością, strachem spowodowanym przede wszystkim trudnym dzieciństwem. Warto to przepracować w dorosłości. Moc terapii bywa niewiarygodnie zaskakująca. W pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Dodaj komentarz